Jak przytulna może być otwarta przestrzeń.
Temperatura. Falującym powietrzem i jasnym światłem człowiek może zmienić swoje samopoczucie. Koc. Utulić nie tylko fizyczne ciało ale też psychiczno mentalne jestestwo.
Zapewne wszystko co piszę, mówię lub o czym myślę jest potrzebne, zrozumiałe i piękne tylko dla mnie. Dla innych ludzi wydaje się być to niepotrzebny bełkot. Jeżeli tak ma być, niechaj tak będzie.
Ile potrzeba żółtych kartek A3 aby zapisać swoje myśli. Dla mnie zapewne zero. Ale żeby wszystko miało w sobie ten pięknych i obrzydliwy absurd zużyję więcej niż zero.
Zero to piękna liczba. Wcale pusta. Istnieje, ale nic w sobie nie zawiera. Jest pełna przestrzeni, łatwo ją zapamiętać. Natłok zer tworzy tysiące i miliony. Zero prawie zawsze stoi za plecami nawet tak małej liczby jaką jest jeden. Z jedynką zero nie jest puste. Zero dzieli uczucia na pozytywne i negatywne. Zero złotych na koncie, zero przyjaciół, zero punktów na teście jest pulą negatywną. Wtedy bardzo nienawidzimy zera. Ale zero problemów, zero cholesterolu, zero długów jest pulą pozytywną, pożądaną. Wtedy zero lubimy, doceniamy i wzdychamy do niego z ulgą.
Zero jest często lekceważone. Zero jest bardzo potrzebne. Istnieje, to bardzo dobrze. Zero jest niczym, istnieje. Zero nie jest początkowe. Jest przed początkiem, ale jest przedpierwsze. Chciałbym być zerem, bardzo. Idealne, cztery litery, ostro brzmiące Z E R O. Dwie samogłoski, dwie spółgłoski, dwie sylaby, dwie litery o ostrych krawędziach mojego pisma, druga na pół ostra z małym brzuszkiem, ostatnia litera o najwspanialszej literowej okrągłości, trochę kuzynka cyfry zero O 0
Gdyby tak zapełnić zero stałoby się jedynką czy kropką? Bo chwili stwierdzam, że kropką. Jakiś kleksik. Eh, nie. Zero musi pozostać puste. Zapełnione zero tworzy paranoje, zamęt, niepewność.
Gdyby tak zapełnić zero stałoby się jedynką czy kropką? Bo chwili stwierdzam, że kropką. Jakiś kleksik. Eh, nie. Zero musi pozostać puste. Zapełnione zero tworzy paranoje, zamęt, niepewność.